Jak nie marnować żywności?
Kiedy myślimy o marnowaniu żywności, przychodzą nam do głowy głównie niesprzedane i przeterminowane produkty ze sklepów i restauracji. A to błąd. Najwięcej marnujemy my sami, w domach. Dlaczego? I co z tym zrobić?
Co roku na świecie do śmietników wyrzuca się 931 milionów ton żywności – wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO, 2021). To aż 17 proc. tego, co zostało wyprodukowane. Wystarczyłoby to do wyżywienia 1,26 miliarda ludzi – obliczyła FAO, dodając, że na świecie 828 milionów osób głoduje (dane z 2021 roku, liczba ta z roku na rok rośnie), a 3,1 miliarda nie ma dostępu do zdrowej diety.
61 proc. pożywienia na świecie marnowane jest domach. To prawie 570 mln ton rocznie, średnio 74 kg na osobę. Pod tym względem Polska nie odbiega od światowych statystyk: Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie z 2021 roku podaje, że za 60 proc. wyrzucanego jedzenia odpowiadają gospodarstwa domowe. Niemal jedna trzecia żywności ulega stracie w produkcji rolniczej i przetwórstwie (odpowiednio 15,5 i 15,6 proc.), niecałe 7 proc. w handlu, 1,17 proc. w gastronomii, a 0,65 proc. w transporcie. Rocznie w Polsce marnuje się 4,8 mln ton żywności.
Tyle że to niepełny obraz sytuacji, ponieważ to, co rośnie, np. na polu, nie jest w świetle prawa uznawane za żywność.
– Według rozporządzenia (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z 28 stycznia 2002 r. „żywność oznacza jakiekolwiek substancje lub produkty, przetworzone, częściowo przetworzone lub nieprzetworzone, przeznaczone do spożycia przez ludzi lub których spożycia przez ludzi można się spodziewać” – tłumaczy dr inż. Agata Bieńczak, kierownik Grupy Badawczej Techniki i Technologii Spożywczej w Łukasiewicz – Poznańskim Instytucie Technologicznym. – Zgodnie z tym rozporządzeniem, rośliny (czyli np. warzywa) przed dokonaniem zbioru nie są środkiem spożywczym. Rośliny w trakcie zbioru pozostałe na polach stanowią naturalny nawóz – dodaje.
Dlaczego tyle wyrzucamy?
Na to pytanie odpowiedzi szukał Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy. Okazało się, że jedzenie najczęściej trafia na śmieci, gdy:
- zepsuje się (65,2 proc. odpowiedzi; w pytaniu można było wybrać kilka opcji),
- przeoczona zostanie jego data ważności (42,0 proc.),
- przygotowana została zbyt duża jego ilość (26,5 proc.),
- kupiono go zbyt dużo (22,2 proc.),
- nie przemyślano zakupów (19,7 proc.),
- żywność była w zbyt dużym opakowaniu (17,0 proc.),
- niewłaściwie ją przechowywano (14,2 proc.),
- kupiono produkty niskiej jakości (10,8 proc),
- zabrakło pomysłu na wykorzystanie produktów do przygotowania potraw (10,3 proc.).
Duży problem
Marnowanie żywności to nie tylko problem ekonomiczny czy społeczny, ale także ekologiczny. Produkcja tego, co jemy, wymaga ogromnych nakładów wody, energii, środków ochrony roślin. Sektor spożywczy jest odpowiedzialny za 27 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych. Zużywa też 70 proc. wody pitnej i bardziej niż inne gałęzie gospodarki przyczynia się do zanieczyszczenia wód (polecamy tekst „O wodzie bez lania wody” z naszego bloga). Odpowiada też za niszczenie ogromnych połaci lasów, które przeznaczane są na pastwiska i pola uprawne.
FAO podliczyła, że artykuły spożywcze, które utylizujemy, odpowiedzialne są za równowartość 3,3 gigaton wyemitowanego dwutlenku węgla. Gdyby zmarnowana żywność była państwem, zostałaby trzecim co do wielkości emitentem CO₂ na świecie (po Chinach i Stanach Zjednoczonych). Woda, którą w ten sposób tracimy, ma objętość 250 km³. To tyle, ile roczny przepływ rosyjskiej rzeki Wołga lub trzykrotna objętość Jeziora Genewskiego w Szwajcarii. Prawie 1,4 miliarda ha, czyli 30 proc. ziemi uprawnej jest wykorzystywane do produkcji żywności, która przez nikogo nie będzie zjedzona.
Wagę problemu dostrzegli politycy. W 2015 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Agendę 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju. Jednym z 17 zapisanych w niej Celów Zrównoważonego Rozwoju jest zapewnienie wzorców zrównoważonej konsumpcji i produkcji (cel 12, a zwłaszcza 12.3: Do 2030 roku zmniejszyć o połowę globalną ilość marnowanej żywności per capita w sprzedaży detalicznej i konsumpcji, zmniejszyć straty żywnościowe w procesie produkcji i dystrybucji, w tym straty powstałe podczas zbiorów).
Jak to zmienić?
Skoro najwięcej żywności marnuje się w gospodarstwach domowych, to my – konsumenci – mamy sporo do zrobienia. Jakie produkty spożywcze najczęściej lądują w moim koszu na śmieci? Dlaczego tak się dzieje? Zepsuły się? Zapomniane na dnie szafy – przeterminowały się? Nie smakowały? Kupiłem za dużo i nie było pomysłu, co z tym zrobić? To resztki posiłków, niezjedzone np. przez dzieci? Odpowiedź na te pytania jest ważna, bo pozwala sobie uzmysłowić, dlaczego wyrzucamy jedzenie – i spróbować to zmienić.
Co jeszcze możemy zrobić?
- Planować posiłki. Wtedy wiemy, co musimy kupić i płynnie przechodzimy do punktu kolejnego:
- Chodzić na zakupy z listą produktów. Dużo zakupów spontanicznych na zasadzie „a nuż się przyda”, „jest promocja” nie zostaje skonsumowanych, zwłaszcza jeśli schowamy je na później i potem zapomnimy. Trzymanie się listy zakupów bardzo pomaga też w ograniczaniu wydatków – korzyść więc jest podwójna. Jeśli nie możemy się do niej przekonać albo nie mamy czasu na jej tworzenie, pomocne jest zrobienie zdjęcia zawartości lodówki, wtedy widać, co i w jakiej ilości mamy.
- Łatwo jest robić duże zakupy raz w tygodniu, ale niektóre produkty (warzywa, owoce, pieczywo) lepiej kupować w mniejszych ilościach a częściej. Wtedy będą świeże i nie będziemy musieli wyrzucać na przykład zeschniętej sałaty.
- Brzydkie też jest dobre! W końcu smak nie zależy od urody. Zapominamy o tym, kupując oczami, a potem poskręcane marchewki czy brzydkie jabłka lądują w sklepowych koszach na odpady.
- Kupować lokalne produkty. Nie dość, że mają mniejszy ślad węglowy, to jeszcze redukujemy ilość odpadów w transporcie.
- Zwracać uwagi na daty na opakowaniu. Jest różnica między określeniem „najlepiej spożyć przed” a „należy spożyć do”. To pierwsze określa termin, do którego dany produkt, przy odpowiednim przechowywaniu, powinien zachować swoje walory smakowe i konsystencję. To data minimalnej trwałości, czyli nawet jeśli ją trochę przekroczymy, możemy bezpiecznie daną rzecz zjeść, choć wcześniej warto ją powąchać, obejrzeć i spróbować (zwłaszcza jeśli od daty upłynęło już więcej czasu). Z kolei „należy spożyć do” odnosi się do bezpieczeństwa żywności i po tej dacie nie powinniśmy spożywać danego produktu, ponieważ może nam zaszkodzić.
- Odpowiednio przechowywać żywność. W lodówce najchłodniejsze są przeważnie dolne półki (nad zamrażalnikiem), tam powinniśmy trzymać mięso, sery czy jajka. Warto rzeczy, które trzeba zjeść szybciej, położyć w zasięgu wzroku, a nie w głębi lodówki. Samo urządzenie powinno chłodzić do 4-5 st. C.
- Mrozić i przetwarzać nadwyżki jedzenia. Został kawałek mięsa z obiadu? Może trafić na kanapkę lub do zapiekanki. Chleb się zestarzał? Bułka tarta, grzanki do zupy lub zapiekanka to inne sposoby na jego wykorzystanie. Zostały warzywa? Zrób sałatkę. Kasza lub ziemniaki mogą wzbogacić zupę, kasza jaglana – być podstawą deseru.
- To, co odruchowo wyrzucamy, też można zjeść. Sprawdź przepis na pesto z liści rzodkiewki czy chipsy z obierek po ziemniakach lub liści kalafiora.
- Przerabiać resztki na kompost – będzie naturalny nawóz do ogrodu lub roślin domowych.
- Zamawiając jedzenie w restauracji, wybierać mniejsze porcje i najwyżej domówić coś jeszcze. A jeśli mimo to zostało coś na talerzu? Poprosić o opakowanie i zabrać do domu.
- Dzielić się jedzeniem. Obrodziła jabłoń na działce? Może warto podarować jabłka sąsiadom, rodzinie albo wystawić przed dom z odpowiednią informacją? W wielu miastach działają jadłodzielnie czy kuchnie społeczne, które chętnie przyjmują nadwyżki żywności, nie tylko po świętach.
Coraz większą popularnością cieszy się aplikacja Too Good To Go. Dzięki niej sklepy i restauracje mogą sprzedać nadwyżki żywności i uratować ją przed trafieniem do śmieci, a użytkownicy aplikacji kupić ją po okazyjnych cenach (1/3 pierwotnej). Na całym świecie Too Good To Go ma już 81 mln zarejestrowanych użytkowników i 134 tys. partnerów oraz 250 mln uratowanych posiłków na koncie (dane z sierpnia 2023 roku).
A może wegeburgera?
Swoje zasługi dla redukcji marnowania żywności mają też specjaliści z Łukasiewicz – Poznańskiego Instytutu Technologicznego, działający w konsorcjach z innymi podmiotami. Skonstruowali oni prototypową do produkcji wegeburgerów z mrożonego wysortu warzywnego. Wysort to części warzyw, które są zbyt małe i nie spełniają norm kwalifikacji, by trafić do sprzedaży jako jednoskładnikowe warzywa mrożone (np. drobne różyczki brokuła czy kalafiora), ale są pełnowartościowe.
Oprócz maszyny badacze opracowali też proces technologiczny, korzystny dla mechanicznego formowania kotleta (ma optymalny kształt i widoczne kawałki warzyw, które nie ulegają deformacji w trakcie przechodzenia przez poszczególne etapy produkcji).
Innym urządzeniem jest linia technologiczna do zagospodarowania jaj, które zostały uszkodzone lub nie nadają się do pakowania oraz sprzedaży (z powodu słabej skorupy – mikropęknięcia) i uznawane jako odpad wymagający utylizacji. Powstaje z nich masa jajowa, którą mogą wykorzystywać piekarnie lub cukiernie, albo oddzielnie białka oraz żółtka z wydłużonym terminem przydatności do spożycia.
Sprawdź naszą ofertę w zakresie techniki i technologii spożywczej.